Jak w praktyce rozpoczęło się rozszerzanie diety w naszym przypadku? Od czego i kiedy zaczęliśmy? Na co zwracałam największą uwagę? Ciekawi? To zapraszam do lektury.

Nasze początki

Rozszerzanie diety rozpoczęliśmy w okolicach 26 tygodnia. Późno czy nie? Trudno powiedzieć. Widziałam już gotowość do rozszerzania diety u naszego Synka ale akurat na ten czas nałożyło się kilka wyjazdów więc nie chciałam dokładać mu dodatkowych zmian i ryzykować potencjalnymi dolegliwościami brzuszkowymi.

Rozszerzanie zaczęliśmy od papek podawanych łyżeczką a dodatkowo dawałam do rączki ugotowane warzywo, które akurat jadł aby poznał wielkość, teksturę, kolor. Pomimo, że Oskar już praktycznie siadał, gdy zaczynaliśmy rozszerzanie diety, to jednak nie czułam się gotowa aby zacząć całkowite BLW.

Rozszerzanie zaczęliśmy od zielonych warzyw. Pierwsza była cukinia z oliwą, następnie brokuł z olejem rzepakowym i ziemniak z masłem. Posiłki stałe w pierwszym tygodniu podawałam raz dziennie. Każdy posiłek składał się z jednego warzywa z dodatkiem tłuszczu, aby zapewnić gęstość odżywczą. Taki obiadek podawałam przez 2 dni aby sprawdzić jak zareaguje. Szybko stwierdziłam, że Młodzieniec świetnie sobie radzi i nie potrzebna jest taka ostrożność więc z wprowadzonej bazy pojedynczych produktów zaczęłam tworzyć dania, które wzbogacałam o nowe produkty, zioła, przyprawy. Tak też np. do zupy z cukinią i ziemniakiem zaczęłam dodawać mięso a następnie, np. kalafior. Często sprawdzałam co akurat mam w lodówce, co mogę dodać do obiadku dziecka lub też inspirowałam się naszym obiadem i na jego bazie odkładałam coś Synkowi.

W tym czasie bardzo sprawdziła się lista produktów do rozszerzania diety, którą dołączyłam Wam w poprzednim poście. Pewnego dnia, aby dać upust swojej ekscytacji na myśl o rozszerzaniu diety u naszego Synka usiadłam i spisałam wszystkie produkty spożywcze, które używam w kuchni oraz te dostępne w sklepach. Taką ekscytacje zrozumie chyba tylko dietetyk, bo wiem że nie każdy aż tak musi przemyśleć sprawę podania pierwszego posiłku dziecku 😉 Dzięki tej liście doskonale wiedziałam co już wprowadziłam, co warto włączyć w obecnym sezonie, co dorzucić do koszyka podczas zakupów, a co zostawić na inne pory roku.

Podczas przygotowywania posiłków nie skupiałam się na odmierzeniu konkretnej gramatury mięsa/ryby, nie wyliczałam zawartości żelaza w posiłku. W końcu nigdy nie wiedziałam ile zostanie zjedzone. Ważna była dla mnie różnorodność, gęstość odżywcza, a całą resztę robiłam intuicyjnie. Oczywiście dbałam, aby pojawiały się źródła żelaza ale nie szalałam na tym punkcie. Od początku starałam się też abyśmy całą rodziną jedli podobne posiłki, tak aby nie było potrzeby gotować dwóch osobnych dań. Czasem nasz obiad soliłam dopiero na talerzu lub wcześniej odkładałam porcję do zblendowania Synkowi. To bardzo ułatwiało kuchenną logistykę 😉

Po około 2 tygodniach nieco spontanicznie wprowadziłam owoce jako drugi posiłek w ciągu dnia. Oskar był tak zainteresowany moimi przekąskami, że musiałam zacząć się dzielić. Dietę rozszerzaliśmy w sezonie cytrusowym więc na pierwszy ogień poszły mandarynki i pomarańcze, z których Synek wysysał sok. Zdecydowanie bardziej odpowiadały mu wyraziste smaki owoców niż, np. banan. Po kilku tygodniach dodałam trzeci posiłek, który zazwyczaj był w porze śniadania- zazwyczaj kaszki, owsianki z dodatkami, czasem pasta warzywna, pasta z jajkiem lub awokado tu już zależało jak mnie fantazja poniosła.

Stopniowo zmieniałam też stopień zblendowania posiłków i zaczęły pojawiać się większe grudki. Raczej bezproblemowo przeszliśmy przez etap nowej konsystencji, większej liczby posiłków stałych i tak naprawdę do tej pory nie pojawiły się produkty, których Synek nie chciałby jeść. Z ciekawostek powiem, że nawet olej z czarnuszki pije bardzo chętnie 😉 W okolicach 8 miesiąca zaczęłam wprowadzać też kawałki do samodzielnego jedzenia bo widziałam, że sprawia mu to frajdę. W okolicach roku przyszedł czas na samodzielne próby jedzenia widelcem i nabierania jedzenia łyżką, więc nasza przygoda trwa w najlepsze. Widzę, że danie które kiedyś zjadłby rączką bo tak jest prościej próbuje zjeść widelcem, karmiąc przy tym mnie i wszystkie auta w koło 😉

Na co zwróciłam szczególną uwagę?

Podczas rozszerzania diety ważne było dla mnie też, aby w trakcie posiłków panowała miła atmosfera. Oskar zawsze mógł bawić się jedzeniem, ubrudzić się czy sprawdzić dłonią co akurat je i w zasadzie tak zostało do dziś. Aktualnie większość posiłków zjadamy wspólnie i zdecydowanie na talerzach musi być to samo, w innym wypadku jasno pokaże na co ma ochotę z mojego talerza. Chętnie próbuje nowych smaków, zwłaszcza gdy widzi, że my również to jemy. Zatem drodzy Rodzice pamiętajcie, że dzieci cały czas nas obserwują i biorą z nas przykład w każdej kwestii. Może etap rozszerzania diety to też dobry czas na stworzenie nowych nawyków dla całej Rodziny?

Pozdrawiam,

SmakUla.

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]