Zielone curry z kurczakiem, zafascynowała mnie nim bratowa. Raz zrobiła i przepadłam, musiałam odtworzyć w domu. W zeszłym tygodniu na blogu wylądowała zielona pasta curry, którą uważam, że zaraz obok zielonego pesto, w domu trzeba mieć! A dziś zapraszam na jej wykorzystanie w praktyce. Zatem tyle w temacie, zapraszam na zielone curry z kurczakiem!
Składniki:
- Cebula dymka 2 szt
- Cebula szalotka 1 szt
- Pieczarki ok 6-7 szt
- Pierś z kurczaka ok 0,5kg
- Bulion warzywny/ woda
- Cukinia 1 szt
- Zielona pasta curry
- Mleczko kokosowe/ jogurt grecki
- Sos sojowy
Sposób przygotowania:
Kurczaka kroimy w większą kostkę i doprawiamy delikatnie solą i pieprzem. Na patelni podsmażamy pokrojoną w kostkę cebulę dymkę i szalotkę. Do cebuli dodajemy pokrojone w większe kawałki pieczarki, całość podsmażamy. Gdy warzywa zmiękną przekładamy je do większego garnka, w którym przygotujemy zielone curry z kurczakiem. Na tej samej patelni obsmażamy kurczaka. Nie zależy nam na dokładnym usmażeniu mięsa, wystarczy aby ścięło się z wierzchu. Podsmażonego kurczaka przekładamy do garnka. Do składników dodajemy zieloną pastę curry: 1-2 łyżki jeśli zależy nam na delikatnej wersji dania, 3-4 łyżki dla większej pikanterii. Całość zalewamy bulionem warzywnym lub wodą, tak aby lekko przykryć składniki. Mieszamy i gotujemy ok 15 minut, tak by część wody odparowała. Gdy kurczak jest już miękki dodajemy 2-3 łyżki mleczka kokosowego lub jogurtu greckiego dla złagodzenia ostrego smaku. Pod koniec gotowania dorzucamy pokrojoną w grubą kostkę cukinię. Zielone curry z kurczakiem gotujemy przez kolejne 10 minut aby cukinia lekko zmiękła, opcjonalnie doprawiamy sosem sojowym. Podajemy z brązowym ryżem, posypane świeżym szczypiorkiem.
Ostro, rozgrzewająco i zielono, idealne na okres przejściowy, gdy potrafi dopaść nas jeszcze zimy wiatr a już jednak bardzo chce się kolorów na talerzu i świeżości. To danie łączy wszystko rozgrzewa, cieszy zielonościami i chrupie szczypiorkiem, a do tego moja ukochana cukinia.
I sami powiedzcie jak tu nie kochać dań jednogarnkowych?
Pozdarwiam
SmakUla.
Uwielbiam!
A tak dawno nie robilam…
🙂
Zatem do dzieła!
Moja Droga nie ma na co czekać, trzeba spełniać swoje małe kulinarne zachcianki 😉
Pozdrawiam serdecznie 🙂